Strony

sobota, 31 grudnia 2011

VIII Krakowski Bieg Sylwestrowy - 2011-12-31

A więc koniec roku, więc warto go pożegnać z bieganiem i padło na bieg Sylwestrowy w Krakowie. Chciałem też sprawdzić, w jakiej jestem formie i w jakim tempie mogę przebiec 'dychę'.

A więc rano pobudka i śniadanie. Niestety okazało się, że zjedzone za późno (do biegu nie zdążyło się strawić) i chyba jednak parówki na śniadanie to mało wartościowi posiłek. No nic, stało się, ale że to był błąd przekonałem się na trasie  tak około 4km, ale o tym potem.

Najpierw wyprawa, znów mam drużynę, która będzie mnie dopingować - synek i żona. I nasze czysto przypadkowe zdjęcie przed biegiem po odebraniu pakietu startowego.


Przed biegiem mała rozgrzewka, jednak za krótka, ze względu, na fakt że przed biegiem chcieliśmy jeszcze wypić ciepła herbatkę (warto się rozgrzać w końcu to grudzień), czekaliśmy na nią ok. 30min, po tym czasie podziękowaliśmy i za herbatkę i taki czas oczekiwania.

Staje na starcie i założenie to bieg na 100%, muszę sprawdzić na ile mnie stać. Pierwsze 4km biegnie się dobrze z dobrym tempem, po 4km zaczynam czuć żołądek (przeklinam śniadanie które rano zjadłem, ale sam sobie zgotowałem ten los), męczy trochę ale nie zwalniam, staram się trzymać tempo. Po 4km czas 16:09, całkiem nieźle.

Dla potwierdzenia, że to nie był jednak mój dzień dochodzi sznurówka, takie prozaiczne, a jednak odwiązuje się miedzy 4-5km. Próbuję z nią jakoś biec przez chwilę, ale chyba dziwnie wyglądam i średnio komfortowy taki bieg, nic nie poradzę, stracę trochę czasu, ale wybieram miejsce przed nawrotem na 5km, tam i tak wszyscy zwalniają, więc może aż tak dużo nie stracę. Udało się zawiązana, nie zajęło to aż tak długo. (Dodam, że chyba pierwszy albo drugi raz się odwiązała od czasu kiedy biegam!)

Pod Wawelem łapie kubeczek, chyba to była herbata (no wreszcie jest ta herbatka!), ale 'auć' gorące, albo to moje subiektywne odczucie, nie pije, do mety już nie tak daleko.

Na 8km czuje, że opadam trochę z sił, co chwilę ktoś mnie wyprzedza, wyciskam resztkę sił z siebie, chyba trochę szarpie, ale co tam, już nie daleko. I jest Brama Floriańska, to już tylko długa prosta i meta. Myślę sobie przebiegnę spokojnie ten ostatni odcinek, dużo kibiców trzeba się tym napawać, cieszyć się biegiem.... I na myśli się skończyło - jeden, drugi zaczynają mocy finish. No nie, nie będę gorszy, ruszyło nas kilku i chyba udało mi się wpaść na metę jako drugi z naszej grupki. Zmęczony ale zadowolony z czasem 43:50 netto! Na tyle przeciwności losu i jak na pierwszą dychę jestem zadowolony. Dostaję medal, folie - bieg zakończony, start rok pożegnany! Z optymizmem patrze w 2012!




Informacje o biegu:

numer startowy: 518

dystans: 10km
czas: 0:43:50h

miejsce: 108/659 (M20-35)