Strony

piątek, 13 lipca 2012

Oddawanie krwi.. poraz drugi

Od ostatniej mojej wizyty w punkcie krwiodawstwa minęło już ponad dwa miesiące, więc zaplanowałem kolejna wizytę na piątek 13... najlepiej pasowała w grafiku, a że nie wierze w teorie spiskowe dotyczące pecha, data mnie nie przeraziła.

Jako już 'doświadczony' krwiodawca wiedziałem co i jak, więc cały proces poszedł znacznie szybciej niż za pierwszym razem. Może oprócz czekania na panią doktor, która spóźniła się jakieś 30min - tłumacząc że była na zastępstwie... no cóż wierze na słowo.

A jak wygląda cała wizyta w punkcie krwiodawstwa? Małe 'how to' punkt po punkcie.


1. Witamy się z Panią przy biurko z dowodem osobistym.
Jeśli to jest kolejna nasza wizyta, Pani ma już naszą kartę, więc tylko ją wyjmuję i notuje to co trzeba. Jeśli pierwsza, chwilkę zajmie zanim nasza karta zostanie przygotowana.
Tutaj też pada pytanie - "Piszemy zwolnienie do pracy?"
Zazwyczaj pada odpowiedź twierdząca, mnie niestety nie dotyczy, bo sam sobie zwolnienia nie pokaże... chociaż, Pani sugerowała, że warto zabrać i pokazać żonie, zawsze to jeden dzień wolny od prac domowych ;)

2. Dostajemy formularz z pytaniami o różne choroby, wyjazdy egzotyczne, kontakty seksualne itp. Cały formularz to 2 kartki A4, pierwszy raz czytałem go bardzo dokładnie - słowo w słowo, za drugim razem już odruchowo, wiedziałem czego dotyczy, więc poszło szybciej. Formularz ten wypełniamy zawsze, przy każdej wizycie!

3. Za drugim razem dostałem już Legitymację Honorowego Dawcy Krwi, gdzie wpisywane są kolejne ml oddanej krwi. 


4. Dostajemy trochę papierków w rękę, zakładamy obuwie ochronne i idziemy na pobranie krwi do badań. Za pierwszym razem było to większa ilość i pobieranie z żyły, za drugim razem z palca.
Za każdym razem robiony mamy zestaw badań i tutaj ciekawostka - wyniki dostajemy do domu tylko jeśli coś wyszło nie tak, jeśli wszystko jest ok, nikt nas nie spamuje nie potrzebnie. Panie też uczulały, że nawet jak przyjdzie powiadomienie, że coś może być nie tak, to nie oznacza to od razu choroby, po prostu pojawiamy się jeszcze raz i wszystko jest sprawdzane. Na szczęście u mnie nic złego nie wyszło, więc jestem zdrowy jak rydz.

5. Kolejna przystanek to wizyta u pani doktor. Wiem, że ciągle pisze pani, pani - ale naprawdę pracują tam same panie, zresztą bardzo miłe.
Badanie jest w miarę krótkie, osłuchanie, ciśnienie i ogólne pytanie o zdrowie.
Przy pierwszej wizycie, a było to parę tygodniu po maratonie w Paryżu, przed którym miałem zrobione chyba wszystkie możliwe badania, na pytanie jak się czuję odpowiedziałem, że miałem cały zestaw badań, bo niedawno biegłem w maratonie. Słowo maraton zadziałało idealnie - 'O maraton, to musi pan być zdrowy'.

6. Nadszedł czas na wygodny fotel i główny punkt wizyty - oddanie krwi. Najpierw myjemy w pod kranem zgięcie ręki, z której chcemy oddawać dziś krew, a potem siadamy na wygodny fotel i reszta zajmuje się już pielęgniarka. Woreczek, igła i krew toczy się do woreczka, a my dostajemy do ściskania ładne czerwone serduszko. Woreczek bardzo szybko się napełnia i po kilku minutach, już po wszystkim.

7. A po wszystkim - nagroda - paczka składa się z 8 czekolad, małego pudełeczka szyneczki i soczku dla dzieci w kartonie Tymbark. Za drugim razem dostępne też były kupony zniżkowe od zaprzyjaźnionych firm m.in. zniżka na ściankę wspinaczkową.

8. Na koniec kawka z cukrem i chwila odpoczynku, jeśli ktoś potrzebuje.
Za pierwszym razem musiałem poczekać ok 20min czy nic dziwnego się ze mną nie będzie działo.
Za pierwszym razem nic się nie działo, więc za drugim razem, ze względu na spóźnienie pani doktor nie miałem za dużo czasu, więc podziękowałem za kawę (dostałem ją na drogę - 'Zrobi pan sobie w biurze' - tak jak mówiłem prze miłe te Pani) do samochodu...

9.  Do pracy w moim przypadku, ale jeśli ktoś może skorzystać z dnia wolnego... można mieć dłuższy weekend.

Wiem, że różne są opinie na temat oddawania krwi, że to zysk dla koncernów farmaceutycznych etc. mimo wszystko wierzę, że moja krew może kiedyś komuś się przyda. A może kiedyś sam będę potrzebował...