Strony

niedziela, 3 czerwca 2012

Bieganie po lesie

Niedziela rano, godzina 5:00, budzę się, wszyscy jeszcze śpią, bo co można robić o tej porze, biorąc pod uwagę, że dzień wcześniej było się na weselu... można biegać!

Długie wybiegania zazwyczaj robiłem na krakowskich błoniach (cała trasa po asfalcie), ale ten weekend to zmienił... a dlaczego? Skorzystałem z faktu, ze wyjechaliśmy do teściów (w tamtej okolicy był wspomniany już ślub), a bardzo blisko ich domu jest piękny i duży las... więc rano dla dobrego samopoczucia na resztę dnia - bieganie po lesie.

Kilometr za kilometrem, a przebiegając nawet wcześniej znaną ścieżką wszystko było zupełnie inne, porankiem las wygląda pięknie. Gdy noga ujechała na jakiejś mokrej trawie, o dziwo nie było zdenerwowania i słowa które zazwyczaj używa się w takiej sytuacji, a jedynie uśmiech i zadowolenie, w końcu można zmienić tempo.

Dwa razy spotkana młoda sarenka i pierwsza myśl... żebym to ja tak szybko umiał biegać... Na szczęście nie spotkałem dzika, które w tamtych lasach są, choć z drugiej strony... pewnie przetestował bym swój sprint.

Udało się chyba wybiegać większość ścieżek i po 21km (ok. 2 godziny) wróciłem zadowolony do domu, gdzie życie dopiero się budziło...

Warto też zwrócić uwagę, że moje nogi były mi bardzo wdzięczne po bieganiu po miękkiej nawierzchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz