Strony

niedziela, 27 maja 2012

V ProTouch Cracovia INTERRUN 2012

Interrun w Krakowie miał być sprawdzianem na 5km, ale nie do końca był to sprawdzian szybkości biegania, bardziej sprawdzian mojej zwinności, ruchliwości i umiejętności podskoków, ale po kolei....


Decyzje o tym, że pobiegnę 5km podjąłem po obejrzeniu trasy - taka sama jak w biegu sylwestrowym, a że nie czuje się na siłach, aby atakować moją życiówkę na 10km, więc sprawdzę się na krótszym dystansie.

Przed biegiem dobrze się rozgrzałem, słoneczko akurat na bieg też wyszło za chmur niestety, było ciepło, ale nie taka tragedia jak tydzień wcześniej w Skotnikach. Po rozgrzewce zacząłem szukać swojej strefy startowej, miał być podział po 500 osób, puszczanych w odstępach 2 minutowych, aby nie było tłoku na trasie. Tak było w teorii, w praktyce okazało się, że są dwie grupy do tysiąca, i od tysiąca w górę, a wszystkich było ponad 2tysiące. Ustawiłem się na tyle blisko linii na ile mogłem, zakładając, że Ci którzy się ustawili na przodzie jednak będą biec na wynik - niestety nic bardziej mylnego. Nie wiem nawet czy były odczekane te 2 minuty miedzy grupami startujących, ale bieg zacząłem od marszu przez jakiś 40-50metrów (nieźle jak chce się biec na wynik!), ale niestety nie było miejsca z żadnej strony - nawet przy samych barierkach było tłoczno. Dwa zakręty na początku trasy też niestety nie były dobrym pomysłem - korkowało się.

Przez pierwsze 2.5km to istny salom, zmiana tempa, hamowanie, przyspieszanie i biegnięcie przy samych barierkach, na granicy potknięcia się o nie. Gdzieś około 2km musiałem bardzo gwałtownie wyhamować, bo inaczej staranował bym małą dziewczynkę (chyba biegła z tata), która nagle zbiegła w prawą stronę, na szczęście udało mi się wyhamować i ją ominąć.

Koło Wawelu jedni pobiegli trasą na 10km, a reszta w tym ja na 5km, zrobiła się znacznie luźniej. Spodziewałem się też, że będzie jakaś woda koło Wawelu, jak na biegu sylwestrowym, ale niestety nie było. Współczuje tym co biegli na 10km w taką pogodę. Mi osobiście marzyła się szklaneczka zimnej wody na głowę.

Trzeci kilometr mimo tych przygód przebiegłem z czasem 4:16min/km, czwarty 4:10, piąty 4:07. Trasa była dłuższa niż 5km, tak przynajmniej pokazywał mój garmin. Jak już rozpisałem cały bieg to dodam jeszcze, że pierwszy kilometr był na 4:20, drugi na 4:16 - jak na salom to całkiem nieźle.

Oficjalny wynik netto to 00:22:25 (garmin pokazał inaczej, ale trzymam się organizatorów) i miejsce 47.






Po biegu był medal - trzeba przyznać, ze bardzo skromny i malutki, ale pasował idealnie na szyje syna, woda i obwarzanek krakowski, z ostatniego nie skorzystałem.



Podsumowując impreza dedykowana jest bardziej dla ludzi nie biegających, których chce się zachęcić do biegania, a w mniejszym stopniu dla biegaczy amatorów - takie jest moje odczucie. I jeśli za rok pobiegnę, to tylko i wyłącznie rekreacyjnie, może uda mi się kogoś namówić, żeby spróbował swoich sił.

A czy z wyniku jestem zadowolony, hmmm... raczej tak sobie, ale z drugiej strony będzie co poprawiać w następnym biegu!

I jeszcze oficjalne zdjęcie z mety oraz dyplom (wiedziałem, że będzie robione więc zrobiłem wymowna poze).











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz