Strony

czwartek, 8 listopada 2012

Frankfur Marathon - dzień przed...

Nareszcie nadszedł długo oczekiwany czas, zwieńczenia 6 miesięcy treningów - czas na maraton!
Stres przed tym maratonem był ogromny, dużo większy niż przed debiutem, sam nie wiem dlaczego. Na tydzień przed jedyne co mi się śniło, to rzeczy powiązane z bieganiem. Chyba nawet mózg zaczął płatać figla, bo poczułem niechęć do biegania - 'że mi się nie chce biegać, a po co, a na co...'
Oczywiście zdławiłem te głupie myśli, które już przeminęły - teraz mam 3tygodnie odpoczynku od biegania, obiecałem w końcu to swojej okostnej i już mnie ciągnie, żeby choć trochę, kawałeczek, odrobinkę pobiegać.

Ale wracając do maratonu... sama podróż na maraton to 'mały maraton'... w piątek po pracy (mojej i żony) wyjeżdżamy z Krakowa do teściów (okolice Radomia), tam zostaje najmłodszy z rodziny (syn Kubuś), ponieważ będzie miał świetne towarzystwo do zabawy z siostrzenicą, a ciągnięcie go na taka wyprawę - chyba mijało się z celem, trochę jeszcze za mało atrakcji. O godzinie 1 idę spać, żeby z samego rana wstać i jedziemy do Warszawy na lotnisko. Akurat lot i podróż do hotelu zajęła mało czasu, a expo było oddalone o 5min od naszego hotelu, więc bardzo blisko.

Odebranie pakietu poszło sprawnie, choć większość oznakowanie była po niemiecku (trochę mały support angielskojęzyczny, ale za to każda napotkana mówiła po angielsku, czego nie można było powiedzieć w Paryżu - tam z dogadaniem się po angielsku mieliśmy nawet problemu w Starback-u).

Co zawierał pakiet startowy.... stertę ulotek, oczywiście po niemiecku, upominki od sponsorów - cukierki Wicks i jajka - tak jajka, ugotowane, pomalowane na 4 kolory - jakieś takie dla atletów - osobiście zjadłem i różnicy nie poczułem. Ogólnie ujmując nic ciekawego się w tym pakiecie nie znalazło - oprócz worka/torby z logiem maratonu. Z drugiej strony, tak wygląda chyba większość pakietów startowych.

Po odbiorze pakietu, odebrałem jeszcze chipa i małe zwiedzanie expo. Nie szukałem niczego konkretnego, jedyne co chciałem kupić bo koszulkę techniczną z logiem maratonu z długim rękawem. Niestety rozczarowanie... nie było już dostępnych M-ek, to trochę moja winna, bo mogłem zamówić przy rejestracji i tego nie zrobiłem. Trudno, ale bardzo szkoda, na pocieszenie kupiłem sobie z krótkim, a co tam!

Ostatnim punktem była 'Pasta Party' na hali gdzie następnego dnia miały finishować tysiące biegaczy. Było dość tłoczno, więc zjedliśmy makaron, odebrałem napoje, które były przewidziane przez organizatorów.

I koniec, teraz czas na powrót do hotelu, czas na przygotowanie wszystkiego na następny dzień, sprawdzenie wszystkiego 5 razy, przestawienia zegarka i do łóżka, jutro wielki dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz